Anastazja

Anastazja codziennie pisała w pamiętniku. Był to nawyk, który został jej z czasów, gdy z przyjaciółką oglądały Violettę i zainspirowały się nią, żeby też pisać swoje pamiętniczki. Niestety dla niej te czasy minęły bezpowrotnie.

Dwa ostatnie wpisy brzmiały tak:

Cierpię. Naprawdę mocno. Pochłania mnie ten okrutny demon zwany depresją. Nie cieszy nic, co powinno. Jedyne co czuję to ból i cierpienie. Nie chcę żyć. Chcę umrzeć. Dać sobie spokój z tą ciągłą walką z własnymi myślami. Pani depresja chce się mnie pozbyć. Wszystko jest mgliście niewyraźne i dające poczucie nieprawdziwości istnienia. Czy można zniknąć jeśli nie czuje się, że się istnieje? Każdy oddech to ten przeszywający ból, to poczucie nicości. Nie wierzę w przyszłość. Dla mnie nie ma żadnej przyszłości. Chciałabym wierzyć, że będzie lepiej, że z tego wyjdę. Tak wiele razy się udawało, a jednak nie… Nie czuję jakby cokolwiek mogło być inaczej. Czuję że zasłużyłam sobie na to wszystko, że wcale nie może być lepiej bo nie zasługuję, by cokolwiek było lepiej. Tkwię z własnymi myślami i staram się powoli jakoś przetrwać. Walczę z myślami samobójczymi, a także z tą wielką kulą u nogi, która sprawia, że brak mi sił na wszystko i cokolwiek robię to wszystko męczy milion razy bardziej. Żyję w koszmarze, który jest tylko i aż w mojej głowie.

Jest kolejny dzień. Wstałam, poszłam na terapię… Wciąż walczę. Tylko sił jakby coraz mniej. Pani D nie chce odpuścić. Dziś wygrywam, jest trochę lepiej, ale wciąż to tylko pustka a nie radość. Z radości wyssała mnie już dawno. Teraz tylko nie dać się zepchnąć w otchłań złych myśli, nie zostać z nimi sam na sam, bo ten pojedynek jest zawsze przegrany. Słowa wędrują na klawiaturę i zostają zapisane na ekranie, wszystko co czuję, ten wielki ból staram się przekazać na wirtualnej kartce, w zasadzie nie wiem po co i nie wiem komu. Czego oczekuję? W zasadzie już niczego, czekam i przestaję powoli widzieć jakiekolwiek rozwiązania, nie mam nadziei, że będzie lepiej. Każdego dnia taplam się w swoim bagnie i zapadam coraz głębiej. Ugrzązłam i nawet jeśli komukolwiek uda się mnie uratować to i tak wiem, że do niego w końcu wrócę. Więc nie warto. Ratujcie siebie. Nie da się pomóc tonącemu, który was pociągnie na dno.

Anastazja powoli traciła wiarę, że sobie poradzi z panią D. Tym okropnym demonem, który dręczył ją każdego dnia. Wszystkie myśli były złe i mimo wszystko nie udało się jej ani na chwilę wydobyć prawdziwego uśmiechu.

Czy to był jej koniec?

A może wciąż toczy walkę?

Dodaj komentarz