Opowiadanie inspirowane pierwszym zdaniem #6

Był raz pewien bogaty, przystojny czarodziej, który doszedł do pewnej ściany w swoim życiu. Miał on już wszystko czego zapragnął. Mieszkał w małym domku na obrzeżach miasta, gdzie przychodzili do niego klienci, którym wróżył z kart tarota lub z fusów, miał tyle pieniędzy, że nie potrzebował więcej, bowiem wystarczało mu do codziennego funkcjonowania. Miał wszystko, o czym marzył. Nie miał pojęcia co dalej ma zrobić, bo poczuł pewną pustkę.

Mimo że potrafił pomóc innym w ich dążeniach to nie umiał pomóc sobie samemu. Jego karty traciły sens, gdy stawiał je sam sobie. Fusy nie układały się w nic, co miałoby jakiekolwiek znaczenie, a on sam tracił nadzieję na to, że cokolwiek jest mu w stanie pomóc.

Aż pewnego dnia pojawiła się piękna, ruda kobieta, która przyszła prosić go o wróżbę. Kobieta ta, była zaręczona, ale nie była do końca pewna swojego wybranka.

Czarodziej od razu się w niej zakochał, gdy tylko spojrzał w jej oczy i był pewny, że ona również coś do niego poczuła.

Miał moralny dylemat, czy powiedzieć kobiecie prawdę, co do tego, co mówią karty, czy skłamać i mieć ją tylko dla siebie.

Wybrał kłamstwo i powiedział, że karty mówią, że nie jest to jej wybranek i umówił się z kobietą na randkę.

Niestety kłamstwo wyszło na jaw, bo kobieta okazało się również znała się na kartach i wyszła za swojego narzeczonego. Czarodziej dostał nauczkę i już nigdy nikogo nie okłamał.

Dodaj komentarz